czwartek, 13 czerwca 2019

Nie opłaca się jeździć na gapę w Norwegii



Trzynastego wszystko zdarzyć się może...  Ostatnio jechałam na rozmowę o pracę w nowej firmie i udało się załapać na coś w miarę stałego na okres wakacji. Na rozmowę musiałam jechać spory kawałek od domu. Oczywiście kupiłam bilet przez aplikację i dobrze, bo po drodze była kontrola biletów.
Po pozytywnej rozmowie poszłam na przystanek i zobaczyłam, ze właśnie nadjeżdża pasujący autobus. Wbiegłam co sił w nogach w ostatniej chwili - nie wiem, po co się tak śpieszyłam. W autobusie zauważyłam, że bilet z rana stracił ważność. Bilety jednorazowe na komunikację miejska kosztują ok 17zł i są ważne 90 minut. Od razu chciałam kupić przez aplikację, ale okazało się, że karta płatnicza, którą mam wstukaną do aplikacji jest pusta. Musiałam szybko ja doładować lub zmienić. Niestety nie udało mi się tego zrobić w porę, bo na następnym przystanku ekipa 5 kanarów, chyba nawet ta sama co wcześniej wkroczyła do akcji. Widać ich z daleka, od stóp do głów w czarnym mundurze i ciężkich buciorach, co wyraźnie kontrastuje z delikatnymi młodymi buźkami dziewczyn i chłopaków. Jeden z przystojniaków podchodzi do mnie, widzi jak bezskutecznie mocuję się z aplikacją. Mówi mi, że niestety teraz to już za późno. Teraz to on musi mi wypisać kwit. Prosi o dokument, adres norweski i numer telefonu. Daję dowód osobisty i podaję polski numer. Tłumaczę mu po angielsku jaka sytuacja. Chłopak na oko z 25 lat, przemiłym głosem mówi mi, ze mnie rozumie, ale kwit musi wypisać. Ale żebym się nie przejmowała, bo mogę się od mandatu odwoływać mailowo. Spokojnie mi wytłumaczył, że takie sytuacje się zdarzają, i jak opiszę dokładnie to jest duża szansa, że mi umorzą mandat. Żebym była szczera i nie płaciła dopóki nie dostanę odpowiedzi. Oczywiście od razu po powrocie do domu napisałam maila. Dostałam automatyczną odpowiedź, że sprawa jest w toku. Po paru dniach dostałam pocztą list z wezwaniem do zapłaty. Współlokator, który znalazł list w skrzynce powiedział, że nie opłaca się zwlekać bo naliczają wysokie odsetki. Koleżanka powiedziała coś w stylu, że dorwą mnie wszędzie, życie ludzkie nie ma dla nich znaczenia, nie ma sensu uciekać, już jestem martwa. Nie zawiniłam ale znalazłam się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Że zna historię, że spisali czyjeś dane z karty płatniczej i po tym znaleźli.
1150 koron czyli na złotówki jakieś 503 zł. Moje oszczędności topnieją i ostatnie, czego mi potrzeba to takie niespodziewane wydatki. Oczywiście uprzedzam, że nie ma się co martwić, śmierć głodowa mi nie grozi. Mam solidne wsparcie i spory zapas jedzenia, ale potrzebuję pieniędzy chociażby na dojazdy do pracy...
Kolega powiedział fajną rzecz - żebym powiedziała do pieniążków, żeby poszły w świat, pozwiedzały i wróciły - z przyjaciółmi:) i żebym płacąc przekazała im dobrą energię.
Także już chciałam zapłacić, ale okazało się, że dali mi namiary na norweskie konto a ja na swoim koncie w banku norweskim jeszcze nie mam wypłaty. Poszłam więc do centrum obsługi klienta, zapytać, czy mogę zapłacić kartą na miejscu. Powiedzieli, że można zapłacić tylko przez przelew internetowy. To mu tłumaczę, że mam tylko kasę na koncie polskim i żeby mi podał dane do przelewów zagranicznych. Podał mi namiary gdzie mam się skontaktować w celu uzyskania tych danych. Panie! Ja to mam mieć jutro zapłacone bo jak nie to będą odsetki. Pan powiedział, że mi przedłuży termin o miesiąc... No to mi zdecydowanie uratowało tyłek. Zrobiłam sobie przelew na konto norweskie i żeby nie płacić prowizji za przelew wybrałam opcję że pieniądze dojdą za 3 dni - w rzeczywistości doszły za 2 dni.
No i dziś patrzę, że mam kasę na norweskim koncie i już chcę się brać za robienie przelewu a tu mail. Od Skyss! Że przeczytali mój mail, że rozważyli i postanowili mi umorzyć mandat. No dzięki Skyss! Dwa dni po terminie, kiedy powinnam zapłacić, dowiaduję się, że jednak nie muszę płacić. Czyli jednak przystojniak kontroler miał rację, że łaskawie podchodzą do tej kwestii. Zastanawiam się, czy uwierzyli mi na słowo, czy może sprawdzili jakoś że na podanym numerze telefonu jest zarejestrowana aplikacja do biletów na której faktycznie widać, że te bilety kupuję. Tak czy siak czuję, że dostałam szansę od życia.

Nie pisałam dawno bo i nie było się czym chwalić. Wiem, że wśród osób, które mnie czytają są osoby, które przesadnie i niepotrzebnie się o mnie martwią, więc po co miałam pisać, ze dostałam mandat.  Poza tym trochę pracy, cały czas to samo, chodzenie w te same góry. Korzystam z tego wspaniałego letniego czasu, kiedy nie mam za dużo pracy i mogę zwiedzać, a jest co.
Na zakończenie trochę zdjęć z ostatnich wycieczek.
Całuję i ściskam! I tęsknię!


Ładny kotek

To jest fajna rzecz. Na paru mniej popularnych szczytach spotkałam takie skrzynki - w środku jest notesik i długopis. Jak bardzo chcesz zostawić ślad, że tu byłeś, możesz to zrobić w cywilizowany sposób. Nie musisz wyskrobywać inicjałów na drzewie albo na ławce.



Standardowa procedura moczenia nóg w strumeniu podczas wędrówki - orzeźwia, dodaje sił i odpręża.

Widok z Rundemanen

Hytte - fantastyczna sprawa. Zazdroszczę im tych chatek, gdzie można się wspiąć i przenocować sobie w dziczy.


Widok z Damsgårdsfjellet


Podczas mojej wyprawy w okolice Rundemanen dopisywała mi fantastyczna, słoneczna pogoda. Ale nadal nie są to jakieś upały.

Okolice Brushytten. Można pochodzić po fajnym torfowisku. Coś, co w Polsce jest rezerwatem ściśle chronionym tu jest standardowym widokiem.


To zdjęcie wstawiam ze względu na tą fajną chmurę. Widok na centrum Bergen z najbardziej turystycznego szlaku na Fløyen.

Wycieczka w okolice Urliken - przerwa na doładowanie się cukrem z Kvikk Lunsja - dziękuję :-)

W Bergen super jest to, że codziennie mogę sobie chodzić w góry na piechotę od domu. I jest gdzie chodzić. Tu akurat poszliśmy na Urliken i odbiliśmy w prawo. Trasy mało wymagające a widoki przepiękne.


Z fajnych rzeczy też można w ramach biletu komunikacji miejskiej przepłynąć się statkiem na przykład na wyspę Askøy.
Statkiem płynie się szybko i komfortowo. Szkoda, że szyby były tak brudne, że nie zrobiłam podczas rejsu żadnych sensownych zdjęć.

Na Askøy można na przykład udać się na szlak Litlevarden (poziom trudności dzieci i emeryci) i podziwiać Bergen z innej strony

Można też wyciszyć się, wsłuchać w szum morza i śpiew ptaków, polecam. Najlepsze rzeczy w życiu są za darmo.




1 komentarz:

  1. Cieszę się, że spotkanie z "kanarami" okazało się przygodą i kolejną darmową lekcją.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia