niedziela, 19 maja 2019

Życie jest jak gra komputerowa

Dostałam od Was feedback, żebym więcej pisała, bo fajnie się czyta. Takie słowa to miód na moje uszy! Jak ktoś jeszcze chce mi tak napisać to śmiało :-) 
Wiecie co? Od dzieciaka myślałam o tym, żeby dzielić się swoimi rozkminami i układałam sobie w głowie teksty, a niedawno zaczęłam je spisywać "do szuflady". Ale dopiero teraz zdecydowałam się na upublicznienie, i jest mi niezmiernie miło, że mam tak pozytywny odbiór.
Moja ostatnia rozkmina, że czuję się jak w komputerowej grze strategicznej. Grałam za dzieciaka chyba z raz czy dwa w taką grę, podchodziło się do człowieka, trzeba było zagadać, wybrać jakąś kwestię, on coś odpowiadał i na przykład pokazywał, gdzie iść dalej. Później trzeba było znaleźć jakieś drzwi, otworzyć, wszystko w jakiejś określonej kolejności, miało się jakieś różne przygody i tak naprawdę nie było wiadomo, do czego się dąży, co będzie na końcu gry. Po drodze zbierało się jakieś artefakty i punkty doświadczenia, odkrywało się mapę, rozwiązywało zagadki.
Podczas wycieczki do Tromso zagrałam w demo. Później wbiłam pierwszy level w nauce języka norweskiego, w międzyczasie oglądałam na Youtubie innych graczy, którzy wbili już bardzo wysokie levele. Po drodze trzeba było zbierać monety, oszczędzać, nie wydawać na głupoty, posprzedawać trochę artefaktów. Jak już wbiłam odpowiednią liczbę monet trzeba było wybrać miasto, do którego się udać. Dlaczego Bergen? Szczerze - popatrzyłam na loty i wybrałam miasto, gdzie jest najwięcej lotów i akurat był najtańszy lot. W końcu Norwegia to Norwiegia, co za różnica. Wiedziałam tylko, że nie chce jechać do stolicy. Jak odblokowałam level Bergen to się zaczęła fajna gra - pierwsza misja to zdobycie mieszkania, na które będzie mi starczyło monet. Aby misja się powiodła, musiałam skorzystać z nauki języka - by porozumieć się z właścicielem Norwegiem. Dopiero po pomyślnym zakończeniu misji mieszkanie odblokowała się następna misja - praca. Misja urząd podatkowy nadal była wyszarzona. Zapukałam do wielu drzwi, bez skutku, aż  po prostu pozwoliłam drodze się poprowadzić. Pojawił się człowiek, który wyraźnie wyróżniał się z tła - wiedziałam, że muszę zagadać. Później już ta postać mnie prowadziła. Po wielu rozmowach i przygodach misja praca zakończyła się pomyślnie - odblokował się następny level - urząd podatkowy.
 
Miałam tyle niespodzianek, że nigdy w życiu nie pomyślałabym, że tak to się potoczy i to jest niesamowite! Np. nagle zostałam blogerką. Teraz, po wykonaniu kilku pasjonujących misji i zdobyciu punktów doświadczenia widzę, jak otwierają się przede mną nowe drzwi, i nie mogę się doczekać do czego doprowadzi mnie ta gra. A może żyjemy w matrixie i wszystko to gra?
 
Przecież wiadomo, ze ludzie potrzebują wrażeń, doświadczeń, czemu się tego boicie? Kupujecie bilety na karuzele, do escape roomów, na rolercostery, po to, żeby doświadczać strachu, emocji, adrenaliny. Kupujecie duże telewizory, gracie w gry, oglądacie filmy, bo szukacie tego, co jest potrzebne każdemu człowiekowi do rozwoju - ale doświadczacie tego w hermetycznym, bezpiecznym środowisku, w przewidywalnych warunkach. A tymczasem można żyć prawdziwie nie wirtualnie. Można ruszyć leniwe dupsko z domu i obejrzeć takie widoki, jakich nie zobaczycie przez nawet największy i najnowocześniejszy telewizor, można iść w góry i mieć taki trening, jakiego nie da żadna siłownia, można zagadać do ludzi i poznać takich, których nie ma na żadnym tinderze.
 
Mówicie, że tu jest drogo - ale mam wiele cudownych rzeczy za darmo. Przede wszystkim czyste powietrze i cudowną naturę, wycieczki w góry w zasięgu spaceru na piechotę. Dostęp do morza, gdzie mogę codziennie się kąpać za darmo w cudownej, rześkiej, czystej wodzie. Mam to, czego potrzebuję do szczęscia. Nauczyłam cieszyć się tym, co mam, wykorzystywać każdą szansę, jaką dostaję od losu, być wdzięczna za wszystko. 
 
Przestańcie karmić się strachem z mediów. Lata doświadczeń pokazały mi, że dużo więcej można osiągnąć mając nadmierne zaufanie do ludzi, niż będąc nadmiernie nieufnym. Ja to wiem, jestem przekonana. Jeśli choć w jednej osobie zasieję ziarno nadziei dzięki swojej pisaninie to ma to sens.

Kocham was i ściskam jak zawsze najmocniej jak potrafię <3

4 komentarze:

  1. Coś w tym jest. Ja się całe życie czuję jak sims z którego ktoś sobie robi jaja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz, Kochana, pisz, uwielbiam to czytać :) Grunt nie za długo i nie za krótko, piszesz tak w sam raz :)
    Tak, życie to gra, więc nie bierz życia na poważne, bo to nie jest takie ważne... :)
    Masz rację z tym zaufaniem do ludzi, bo to ty jesteś lustrem i gdy obdarzasz ludzi zaufaniem, one muszą temu sprostać bo to taka gra ;)
    Zawsze mnie w życiu ratowała moja naiwność i szczerość.
    Jesteś Aneta jak słońce, świecisz dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz! Będę pisać jak tylko będę miała natchnienie. Wiele rzeczy kłębi mi się w głowie, ale muszę poczekać aż nabiorą właściwego kształtu i będą się prosić o opisanie.
      Co do zaufania - cieszę się, że trafiłam w życiu na tak wielu cudownych ludzi, którzy nauczyli mnie tego. Dziękuję wszystkim kierowcom, którzy podwozili mnie na stopa, nie raz nadrabiając drogi. Dziękuję wszystkim ludziom poznanym przez internet, za cudowne spotkania i rozmowy. Dziękuję wszystkim, którzy pojawili się na mojej drodze i pokazali, czym jest zaufanie do ludzi i świata.

      Usuń
  3. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia