sobota, 11 maja 2019

Szukanie pracy

Jak w moim przypadku wyglądało szukanie pracy w Norwegii? Od kiedy zaczęłam myśleć o wyjeździe, zaczęłam rozglądać się za pracą na polskich portalach. Jest ich całkiem sporo, i jest tam też sporo ofert, ale wysyłanie cv siedząc w Polsce nie przynosiło żadnego rezultatu. Może problem tkwił w cv, może w tym, że jeszcze nie byłam tam. Słyszałam rożne historie o ludziach, którzy załatwiali prace z Polski, mieli jechać i miała być praca, a okazywały się różne rzeczy. Trafiłam kiedyś na filmik na yt chłopaka, który pojechał do Norwegii do znajomego, od razu kupił kartę sim z norweskim numerem, wpisał go do cv, wydrukował 100 sztuk za darmo w urzędzie pracy, poszedł w miasto i roznosił po wszystkich hotelach i barach. W ten sposób znalazł prace po 40 minutach. Od razu miał telefon, poszedł i z marszu zaczął pracę jako chyba kelner. Postanowiłam wypróbować taką strategię. Youtuber mówił, że z pozytywnym nastawieniem znajdzie się pracę bardzo szybko. I że norweski numer telefonu to postawa, że nikt nie chce dzwonić na zagraniczny. Po wydrukowaniu na początek 20 sztuk i rozniesieniu części z nich dopatrzyłam się, ze wydrukowałam roboczą wersję, bez norweskiego adresu i z polskim numerem telefonu. Jak można się łatwo domyślić, nie miałam  dużego odzewu. Mój znajomy zapoznał mnie ze swoim znajomym też Polakiem, a tamten podał mi kilka kontaktów, do których mam wysłać swoje cv albo zadzwonić. Także moi nowi znajomi bardzo się zaangażowali w pomoc w znalezieniu mi pracy. I bardzo mnie wspierali, mówiąc, że na pewno znajdę coś. W mojej sytuacji wiedziałam, że nie mogę wybrzydzać w ofertach, ze słabą znajomością norweskiego, bez żadnego doświadczenia w Norwegii oraz bez numeru personalnego. Dlatego wykorzystałam wszystkie szanse. Poszłam do navu czyli ichniejszego urzędu pracy, może tam coś mają, albo albo chociaż podpowiedzą. Gdy podeszłam do okienka, zapytałam, czy może jest ktoś  kto mówi po polsku. Mila pani odpowiedziała, że możemy rozmawiać po polsku. Zapytała, jakiego rodzaju pracy szukam, dała namiary do agencji pośrednictwa, i poinformowała dokładnie jakie procedury muszę jeszcze wypełnić, żeby być pełnoprawnym imigrantem. No i ostrzegła, ze w mojej sytuacji, bez języka, będąc dziewczyną, nie będzie łatwo. Że muszę się uzbroić w dużo cierpliwości.  Byłam już trochę załamana brakiem odpowiedzi z żadnej strony, i postanowiłam odpocząć. Posiedziałam w domu przy laptopie, pouczyłam się języka, porozwiązywałam ćwiczenia. Wieczorem poszłam na morsowanko i chłopaki pytali jak tam mi idzie poszukiwanie, czy ktoś już się odezwał. Mówię, że dobrze i że jak przyjdzie czas, to praca się pojawi. Doszłam do wniosku, że przy mojej obecnej sytuacji nawet jeśli do końca miesiąca bym nic nie znalazła, dam radę. Żyje bardzo oszczędnie, mam spore zapasy jedzenia, a i oszczędności na koncie jeszcze są. Wyluzowałam i stwierdziłam, jest bardzo dobrze, dokładnie tak, jak powinno być. Bóg na pewno się mną opiekuje, widocznie uznał, ze mały odpoczynek mi się przyda. Nawet już sobie zaczęłam planować parę wycieczek w góry zanim zacznę pracę - znając życie, jak już się wpadnie w kołowrotek pracy to będzie ciężej się wyrwać. Oczywiście ziomeczki już mi sporo pomysłów podrzucili - wiem, że nudzić się nie będę. Narazie pomysłów na spędzanie czasu mam więcej niż
czasu :-) z każdym dniem cieszę się coraz bardziej, że przyjechałam.




1 komentarz:

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia