Oczywiście
mogę mówić, że przyjechałam tu, bo jest ładnie, czysto, pieniądze, jest
milion powodów dla których można chcieć tu przyjechać. W końcu jest
mnóstwo osób, które tu przyjeżdżają. Ale to nie jest główny powód. Tak
naprawdę chodzi o coś zupełnie innego. Nawet nie wiem jak to do końca
nazwać - może pierwszy raz w życiu tak naprawdę posłuchałam siebie? W
zeszłym roku miałam taki etap w życiu, że miałam doła bez powodu. Nic
mnie nie cieszyło, mimo, że miałam wszystko, co jest potrzebne do
wygodnego, komfortowego, "normalnego" życia - typu praca, związek,
mieszkanie w super lokalizacji, pieniądze...Czułam w sobie mnóstwo
sprzeczności. W głębi duszy czułam, że robię wszystko wbrew sobie. Ale
nie widziałam wyjścia z sytuacji. Nie podobał mi się kierunek, w którym
podążało moje życie.
Wtedy życzliwa mi osoba poleciła mi
wizytę u pewnej pani. Mimo, że ta rozmowa na początku mnie rozczarowała,
okazała się początkiem zmian.
Później przyszła do mnie
Norwegia. Oferty lotów tam były dla mnie dużo bardziej kuszące, niż
gdziekolwiek indziej. Po prostu czułam, jak ten kraj mnie woła. To
przeczucie było silniejsze niż jakiekolwiek argumenty. Po pierwszej
wycieczce byłam tak oczarowana, że podjęłam kroki, żeby tu wrócić.
Poszłam na kurs języka, dowiedziałam się wszystkiego o tym kraju. Wtedy
moje życie nagle nabrało sensu - bo był w nim cel, do jakiego dążę. Był
powód, żeby rano wstawać, żeby oszczędzać pieniądze i nie wydawać na
głupoty.
W końcu przyszedł czas, żeby się spakować i ruszyć w drogę.
Już
same przygotowania do podróży wiele we mnie zmieniły. Zamiast
kolekcjonować rzeczy w nieskończoność, zaczęłam sprzedawać te, z których
nie korzystam. Może właśnie po to mi jest potrzebny tak drogi kraj -
żeby pozbyć się manii kolekcjonowania. Teraz widzę wyraźnie, że
wszystkie rzeczy na jakie wydawałam pieniądze, były po to, żeby mi
poprawić humor i sprawić, że życie bez sensu chociaż na chwilę będzie
bardziej znośne. Czy o to chodzi w życiu?
Ruszając tutaj
musiałam przestać słuchać wielu osób, których zdanie wcześniej miało na
mnie wpływ - bo głos pochodzący z głębi mnie był silniejszy. Choć dla
wielu mój krok wydawał się wbrew logice, dla mnie był jak najbardziej
logiczny.
Musiałam niestety nasłuchać się wielu
strasznych i czarnych scenariuszy, jakie mogą mnie spotkać. To bardzo
przykre, że ludzie w to wierzą. Że są tak mocno przesiąknięci strachem,
że boją się wyjść ze swojej strefy komfortu. Ja nie czułam, że robię coś
niesamowitego, super odważnego. Czułam, że na swój dość szalony sposób
jestem dość dobrze przygotowana na ten krok.
Po drodze dostałam
mnóstwo drogowskazów oraz wyraźnych znaków, ze los sprzyja moim planom
wyjazdowym.
Dlatego teraz jestem tu. Już te 3 dni mnie bardzo dużo nauczyły - wreszcie wyszłam z rytmu praca, dom - teraz muszę się wysilić, żeby czegoś poszukać, żeby przetrwać.
Jak wiele zaufania do swojej
intuicji, przeczucia i Boskiej opieki musiałam mieć, żeby się na to
zdecydować, wiem tylko ja. Po przyjeździe byłam przerażona,
sparaliżowana i zestresowana do tego stopnia, że nie byłam w stanie nic
przełknąć przez prawie dwie doby. Jednak to był nie pierwszy post w moim
życiu, wiedziałam, że bez jedzenia można przeżyć kilka dni na
spokojnie, więc wzięłam się za działanie. Jak wyglądało to w moim
przypadku? Głównie bardzo gorliwa
prośba o pomoc z nieba. Wiem,
ze choćby dla tych 3 dni warto było tu przyjechać. Dla wzbudzenia w
sobie zaufania do siebie, do swojej intuicji oraz do opieki Siły
Wyższej. Dla wyciszenia się. Dla przekonania się, jak wiele znaczę dla
innych ludzi i jak wiele wsparcia mogę od nich dostać.
Już
dawno przekonałam się, że mając do ludzi nadmierne zaufanie można
osiągnąć zdecydowanie więcej niż nie ufając ludziom. Teraz mam kolejny
wyraźny dowód. Jestem pełna nadziei.
|
Przyznam się, że jak mówiłaś o Norwegii to dość długo myślałam, że to takie "no może kiedyś...". A tu nagle "mam bilet"! Nie pamiętam co powiedziałam, mogłam nieświadomie propagować własne lęki, więc jakby co to wybacz... Ale to tylko chwila zaskoczenia. Szybko przeszłam do tego, że jesteś dla mnie inspiracją do tego, by nie zwlekać z przystępowaniem do działania. Dziękuję. Choć trochę zazdroszczę, to przede wszystkim podziwiam i trzymam kciuki! Powodzenia! <3
OdpowiedzUsuń