piątek, 24 maja 2019

Wedrówka samej po górach w deszczu

Minęły ponad 24 godziny od mojego ostatniego posiłku. Ostatnio miałam skłonności do nadmiernego objadania się - zjadłam kopiasty talerz spagetti z soczewicą, czułam się najedzona, ale coś silniejszego ode mnie kazało mi zjeść drugie tyle, a na deser zjeść orzechy z miodem. Później już tylko iść spać z pełnym brzuchem. Jak się łatwo domyślić, na drugi dzień nie czułam się za dobrze. Zapaliła mi się czerwona lampka i mówię dość - czas się wziąć za siebie i przypomnieć sobie, że nie samym żarciem żyje człowiek. Krótka głodówka dobrze mi zrobi. Podobno warto to uskuteczniać raz na jakiś czas. Ostatnią miałam po przyjeździe więc całkiem niedawno, ale wtedy było ze stresu. (Mam nadzieję, że każdy czytał Przylot do Norwegii) 
Trafił mi się wolny dzień, postanowiłam iść na spacer - oczywiście w góry.  Jak wychodziłam pogoda była obiecująca - przez chmury przebijało słońce, więc nawet przez chwilę żałowałam, ze nie wzięłam spodenek.





Czy ktoś wie, jak się nazywa to kwitnące drzewo? W każdym razie jest tu tego pełno wszędzie. Po drodze zobaczyłam wiele pięknych drzew. Widać, że są bardzo stare. Lasy w górach otaczających Bergen są przepiękne, z resztą zobaczycie tu na zdjęciach. Ogromne, stare drzewa, porośnięte obficie mchami i porostami, jakich w Polsce nie zobaczysz.
Idąc pod górę (przypominam, bez śniadania) szłam totalnie ślimaczym tempem. Co chwila robiłam postój i po prostu się wlokłam. Przypomniały mi się książki o ludziach wspinających się na Everest. o tym, jak każdy krok jest olbrzymim wysiłkiem, jak co kilka metrów trzeba robić postój, jak człowiek czytający to, zdrowy, silny i wypoczęty tego nie zrozumie. Ja zobaczyłam, jak brak śniadania wpłynął na moje tempo.






Patrząc na te drzewa od razu przypomniała mi się fenomenalna książka "Sekretne życie drzew". Jest to jedna z książek, które mocno wstrząsnęły moim światopoglądem. Polecam serdecznie każdemu. O ile jestem ostrożna w polecaniu książek, bo gusta są różne, tak tu jest opisane to, co otacza każdego z nas, ale jest opisane z zupełnie innej perspektywy. Po przeczytaniu tej książki chodzenie po lesie oraz wysłuchiwanie gównoburzy na temat Puszczy Białowieskiej już nigdy nie będzie takie samo. Druga rzecz, jest w niej dużo ściśle naukowych faktów, więc powinna się spodobać zarówno osobom jak ja, szukającym więzi z naturą, jak też osobom, dla których wszystko musi być udowodnione naukowo. Jak komuś się podobał film "Avatar" to musi to przeczytać. Przebywając w otoczeniu bardzo starych drzew o imponujących rozmiarach powoli czułam, jak nabieram siły i tempa. Po krótkim odpoczynku w górskiej wiacie ruszyłam dalej, już normalnym tempem. Malutki deszczyk przerodził się w potężną ulewę, ale co to dla mnie, mam buty goretexowe i kurtkę z membraną. Oczywiście wychodząc z domu nie sprawdziłam prognozy pogody, bo co to za różnica, czy pada czy nie, miałam wolny dzień i chciałam urządzić sobie jednodniową głodówkę w górach i taki deszcz nie byłby w stanie mnie powstrzymać. Bardzo nie lubię odkładać  planów na później. Ten plan miałam w głowie od dawna.
Jak tylko przychodzi mi coś do głowy, od razu myślę, kiedy najszybciej mogę to zrealizować. Raczej nie lubię za mocno dyskutować o planach, których nie mam zamiaru zrealizować w bliżej określonej przyszłości.

Wyjeżdżając tutaj zdawałam sobie sprawę z tego, że tu pada więcej niż u nas. Ale to przecież dzięki temu przyroda jest tu tak piękna a zieleń bujna. Oczywiście miałam w plecaku ciepłe ciuchy w razie potrzeby. No i oczywiście wyszłam bez mapy, bez planu, no bo przecież te góry są łatwe. Trzymając się szlaku zawsze się gdzieś dotrze, więc co za różnica. Szlam sobie, jak to zwykle ja, gdzie mnie nogi poniosą. Co jakiś czas miedzy drzewami ukazywał się widok na miasto i już wiedziałam, gdzie jestem. Tymczasem okazało się, że nawet goretexowe buty nie dadza rady, gdy woda wlewa się z góry, jednak kurtka dawała rade całkiem nieźle. Niestety pokrowiec na plecaku się zsunął, i jego zawartość zaczęła przemakać. Nauka na dziś - warto zapakować ciuchy dodatkowo w foliówkę. Po drodze zobaczyłam ciekawe miejsca i ładne widoki. No co może szaro i buro, ale ja nadal jestem zauroczona Norwegią i dla mnie jest pięknie. Musiałam dość szybko robić zdjęcia bo lało cały czas. Chętnie bym zrobiła ich więcej, dlatego coraz bardziej myślę o zmianie aparatu.





Prawie zapomniałam o jedzeniu. Nie byłam głodna, ale zdecydowanie czegoś mi brakowało. W głodówkach i postach najgorszy wcale nie jest fizyczny głód, ale walka z psychiką. Mózg ci podpowiada - nie jadłaś nic od wczoraj od 18, musisz natychmiast coś zjeść! Żołądek mówi - ale przecież nie jesteś głodna. Ciało mówi - o jak wspaniale jak lekko! Ile mam energii! Chce więcej chodzić, biegać, jest super! Na tym polega wsłuchanie się w siebie. Zdecydowanie łatwiej jest walczyć z psychiką idąc ileś kilometrów od cywilizacji, niż siedząc w domu blisko szafki z jedzeniem, czy przechodząc obok kuszących restauracji. Nie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz. Już widzę masę komentarzy typu - nie no ja bym tak nie mógł, bla bla bla. Możesz. Nie wiesz, jak dużo masz odwagi i siły, dopóki nie jesteś zmuszony jej użyć.



Jak zwykle pewnie się pojawi pytanie ile było stopni, tego też nigdy nie sprawdzam. Co za różnica skoro i tak od stycznia cały czas chodzę w mojej cienkiej kurtce przeciwdeszczowej. Dobrze chroni przed wiatrem i deszczem a wiecie co jest najgorsze? Tak myślałam, że powiecie, że zimno. Otóż nie - najgorszy jest wiatr!
Dopiero jak dotarłam do jakiejś hytte zobaczyłam przed drzwiami termometr. Trochę mnie zdziwiło, że jest aż tak niska temperatura, może dlatego lepiej mi się szło niż siedziało pod wiatą, bo bez ruchu od razu było zimno.


To wszystko to nic, przy ludziach zdobywających Everest. "Wszystko za Everest" też polecam jako książkę, która mocno wpłynęła na mój światopogląd. Dla leniuchów jest film, ale jednak to nie to samo, co książka. Przeczytałam ja dwa razy. Dowiedziałam się z niej, że wspinanie się na Everest ma więcej wspólnego ze sportami ekstremalnymi i pokonywaniem własnej psychiki i ciała, niż ze zwykłym łażeniem po górach, tylko że wyższych. Historie ludzi tam opisane są niezwykle inspirujące. Przede wszystkim dowiadujemy się, ze nasze ciało jest w stanie znieść dużo więcej, niż myślimy. O ile wchodzenie na Everest mnie akurat jakoś nie pociąga, to już wchodzenie na Kilimandżaro w szortach śladem Wima Hofa brzmi zdecydowanie ciekawiej.

Jak dotarłam do Fløyen to już wiedziałam, gdzie jestem i co dalej. Po drodze mijałam kilka osób w koszulkach i spodenkach, którzy sobie biegali po górach. To mi się podoba. W końcu gdyby tu ludzie uzależniali swoje plany od pogody to połowy rzeczy nie mogliby robić. Pomyślałam, ze ma to sens. Jest mi zimno, a krótka przebieżka mi na pewno dobrze zrobi. Jak śpiewała Pocahontas "ulewa jest mą siostrą, strumień bratem". Tak właśnie wychodziłam ślimaczym tempem a wracałam biegiem.

Fajne są wyprawy samemu. Można się wsłuchać w siebie, można iść gdzie się chce. Często udaje mi się dotrzeć do ciekawych miejsc, do jakich bym nie dotarła patrząc na mapę. Mogę iść w swoim tempie, zatrzymywać się na zdjęcia kiedy chcę. Nikt nie ma pretensji, że idziemy źle, że zabłądziliśmy, że za wolno, że za szybko. Nie chodzi mi o to, że nie lubię chodzić z kimś - ale dla równowagi lubię raz samej a raz w towarzystwie - byle nie za dużym. Kiedyś zawsze szukałam towarzystwa, teraz przeciwnie - towarzystwo znajduje mnie :D Zawsze idąc samemu można dużo łatwiej poznać kogoś nowego, kto wniesie coś do życia. W ten sposób ostatnio nawiązałam kolejną znajomość z ciekawym człowiekiem - już mi podpowiedział kilka lifehacków na życie w Norwegii, zanim nawet zdążyłam zapytać. Także polecam, pozdrawiam serdecznie i ściskam jak zwykle bardzo mocno!

PS. Pamiętajcie, że każdy jeden komentarz to mój uśmiech, power do dalszego działania a także lepsze pozycjonowanie bloga! :)

6 komentarzy:

  1. To kwitnące drzewo, to azalia.
    Wspaniałe zdjęcia i opisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moje zdjęcia się podobają! Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Brawo Aneta, jesteś taka dzielna!!! Jak wspaniale, że podążasz za swoim głosem wewnętrznym, słuchasz siebie, przebywasz wśród przyrody i ciszy, która cię dostraja w sposób doskonały do rzeczywistości. Tak trzymać, jestem z ciebie dumna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wsparcie. Każde takie słowa dają mi niesamowitego kopa do działania i energię.

      Usuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia